Reprezentant Zimbabwe, Keith Chiwara przybył do Polski w przerwie zimowej sezonu Ekstraligi rugby. Jego ligowy debiut przypadł na śnieżno-deszczowy mecz Juvenią Kraków i właśnie pogoda w Polsce jest tym co zawodnikowi podoba się najmniej. Poza tym jest naszym krajem pozytywnie zaskoczony i marzy o tym, aby Ogniwo Sopot odzyskało tytuł mistrza Polski.
Pierwszy krok do wykonania tego zadania już w sobotę o godz. 17, gdy „Duma Sopotu” zmierzy się w ramach trójmiejskiej „Świętej Wojny” z Lechią Gdańsk. Warto przybyć wcześniej, organizatorzy przygotowali wiele atrakcji dla dorosłych i dzieci.
Jak wyglądała twoja droga do rugby? Czy już w wózku rzucałeś owalną piłką?
– Byłem bardzo aktywnym dzieckiem, próbowałem wielu sportów. Piłka nożna, lekkoatletyka, ale rugby najbardziej przypadło mi do gustu i zostało w moim sercu, aż do teraz. Jestem szczęśliwy, że mogę robić to co kocham.
Jak przebiegała twoja dotychczasowa kariera?
– Po szkole średniej przez dwa lata byłem w akademii Sharks w RPA. Potem, w 2020 r. dostałem się na Uniwersytet Fort Hare, w którego barwach grałem w turnieju Varsity Shield. W zeszłym roku (2022) nasza drużyna wygrała te zawody, a ja zostałem uznany najlepszym zawodnikiem turnieju. Dostałem powołanie do reprezentacji Zimbabwe, w 2021 r. grałem w Pucharze Afryki i eliminacjach Pucharu Świata. Zanim przyszedłem do Ogniwa Sopot grałem dla Border Bulldogs w Currie Cup.
Jak trafiłeś do Ogniwa Sopot?
– Reprezentuje mnie agencja Oval 15, jeden z jej dyrektorów przekazał informację, że wpłynęła oferta z Polski, z klubu który jest liderem rozgrywek ligowych. Byłem zdecydowany wyjechać do Europy, sprawy potoczyły się szybko.
Po wylądowaniu w Polsce, ponoć od razu zapytałeś o możliwość podjęcia pracy zawodowej poza sportem. Nie jest to regułą wśród zawodników zagranicznych, którzy przyjeżdżają grać w rugby.
– Tak, chciałem się czymś zająć w wolnym czasie. Moje godziny pracy są bardzo elastyczne i absolutnie nie przeszkadzają mi w treningach i meczach w Ogniwie.
Jaka jest twoja preferowana boiskowa pozycja? Gdy przychodziłeś do Sopotu mówiono, że jesteś centrem, ale prezentujesz również dobrą grę nogą.
– Najbardziej podoba mi się gra na pozycji „10″. Lubię mieć mecz pod kontrolą, dyktować tempo gry. Wiem, że gra na tej pozycji wymaga zgrania z resztą zespołu i wielu meczów razem, aby jak najlepiej się rozumieć. Rzadko jest tak, że nowy zawodnik przychodzi do drużyny, w dodatku w kraju gdzie włada się zupełnie innym językiem, i od razu gra na „10″.
Czy poprzedni mecz Ogniwa Sopot (108:0 z Posnanią – https://ogniwosopot.pl/posnania-poznan-ogniwo-sopot-0108/) był najłatwiejszym w twojej dotychczasowej karierze?
– Może nie najłatwiejszy w całej karierze, ale już nie pamiętam, kiedy ostatnio wygrałem tak wysoko. Poprzednio podobny wynik padł chyba w szkole średniej.
W Poznaniu byłeś bardzo skuteczny, zdobywając aż 26 punktów – 2 przyłożenia i 8 podwyższeń. Zaprezentowałeś dość nietypową technikę kopów na słupy – piłka leciała bardzo płasko.
– Robiłem to świadomie, w drugiej połowie kopałem pod wiatr, dlatego chciałem zredukować wpływ wichury na celność. Przez pierwsze kilka tygodni pobytu w Polsce pogoda mnie nie rozpieszcza, ale już robi się cieplej i przyjemniej, co niezmiernie mnie cieszy.
Jak wygląda obecnie życie w twojej ojczyźnie – w Zimbabwe?
– Nie dorastałem w ojczyźnie, a w Kapsztadzie w RPA. Tu mieszka cała moja rodzina. Bywam czasem w Zimbabwe, ale nie wystarczająco często, aby oceniać ten kraj.
O pogodzie już mówiliśmy – jak poza tym aspektem podoba ci się w Polsce?
– Bardzo przyjemne, spokojne miejsce, ludzie są bardzo przyjaźni. W klubie i w pracy wszystko jest jak należy, jestem bardzo przyjemnie zaskoczony.
Doszły nas słuchy, że miałeś już przygody w komunikacji miejskiej.
– No tak (śmiech). Jechałem bez biletu i dostałem mandat, to dobra nauczka dla mnie, człowiek uczy się całe życie.
Jakie są twoje najbliższe cele indywidualne i drużynowe?
– W życiu jak i w sporcie nigdy nie przestajesz się uczyć. Nawet najlepsi gracze w światowym rugby codziennie starają się być lepsi. Mam takie samo podejście, mam też nadzieję, że któryś z zawodników podpatrzy coś ode mnie.
Jeśli chodzi o zespół – nasz cel jest prosty. To ligowy finał na naszym stadionie i powrót trofeum mistrzowskiego do Sopotu. Odzyskanie tytułu jest jak najbardziej realne, musimy zachować skupienie tylko i aż na każdym kolejnym meczu, nie wybiegać myślami za bardzo do przodu, a wszystko się dobrze ułoży. Możecie mi zaufać.